Cieszę się, że w moim życiu są konie. Dzięki mojej pracy mam możliwość poznawania fascynujących ludzi.

Michała Hyckiego poznałam prawie 3 lata temu. Zajmowałam się fizjoterapią Moonshina, folbluta na którym Michał startuje w zawodach WKKW.

Stanął przede mną szczupły chłopak, który pomimo swojego młodego wieku w rozmowie okazał się ogromnie dojrzałym człowiekiem. Zapraszam do przeczytania wywiadu nie tylko te osoby, które dopiero zaczynają uczyć się jeździć, ale również tych, którzy marzą o startach w zawodach jeździeckich.

Ja: Michał, najpierw wyjaśnij czym jest WKKW?

Michał: WKKW, czyli Wszechstronny Konkurs Konia Wierzchowego. Jest to konkurencja olimpijska, czasami nazywana „Królewską”. Składa się z trzech prób – ujeżdżenia, skoków i próby terenowej tzn. Krosu. Forma jeździeckiego Triatlonu.

Ja: Opowiedz coś o sobie, kiedy zacząłeś jeździć, uda mi się naciągnąć Cię na chwile wspomnień?

Michał: Moja przygoda z jeździectwem zaczęła się przez przypadek. W wieku 10 lat zacząłem przyjeżdżać razem z całą klasą ze szkoły podstawowej na naukę jazdy konnej do klubu jeździeckiego SZARŻA w Bolęcinie w ramach europejskiego programu ,,super szkoła”. Gdy wyjazdy ze szkoły się zakończyły, razem z rodzicami zdecydowaliśmy, że nadal będę się uczył jeździć. W ten sposób bez przerwy jeżdżę już 13 lat, przechodząc od jazdy rekreacyjnej, przez amatorski sport, do zawodowej jazdy konnej.

Ja: Pomimo młodego wieku osiągnąłeś już sporo. Co dla Ciebie jest największym osiągnięciem?

Michał: Uważam, że moimi największymi osiągnięciami jest medal w Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży, udział w Mistrzostwach Polski we wszystkich kategoriach wiekowych w WKKW, starty w Mistrzostwach Świata Młodych Koni we Francji.

Ja: Co myślisz o zawodach międzynarodowych w których bierzesz udział, jak zapatrujesz się na starszych bardziej już doświadczonych jeźdźców i kto jest dla Ciebie wzorem?

Michał: Od kilku lat startuje w zawodach rangi międzynarodowej z czym wiązały się wielokrotne powołania do Kadry Narodowej, z racji młodego wieku rywalizuje często z zawodnikami znacznie starszymi, bardziej doświadczonymi, co pozwala mi się dodatkowo rozwijać. Moim wzorem jest niemiecki wkkwista Michael Jung, człowiek który zdobył wszystko w tym sporcie.

Ja: Jak wyglądała Twoja współpraca z Moonshinem? Na przestrzeni czasu jak widzisz jego rozwój biorąc pod uwagę również jego prowadzenie fizjoterapeutyczne? Kiedy ja zaczynałam z nim pracować, na początku był nieufny. Kiedy zorientował się w czym rzecz, zaczął pokazywać, że masaż mu się spodobał.

Michał: Moja współpraca z Moonkiem zaczęła się 5 lat temu, miał wtedy 4 lata i był młodym ogierkiem, początki były trudne, ponieważ Moonshine jest bardzo charakterny i chimeryczny. Udało nam się jednak nawiązać dość szybko współpracę i więź łączącą zwierzę i człowieka. Z racji, iż startujemy w wymagającej dyscyplinie jaką jest wszechstronny konkurs konia wierzchowego, razem z właścicielem konia i zarazem moim trenerem Mikołajem Reyem postanowiliśmy oddać folbluta pod opiekę fizjoterapeutyczną. W ten sposób Moon trafił pod opiekę Pani.

Sport na poziomie wyczynowym wymaga maksymalnego wysiłku fizycznego, a tylko zdrowy koń jest w stanie osiągać dobre wyniki.

Regularne masaże pozwalają Moonkowi na szybsze i lepsze rozluźnienie, różnica była widoczna już po pierwszej sesji. Z czasem zauważyłem, że koń również szybciej regeneruje się po wysiłku. Dlatego uważam, że regularność fizjoterapii ma swój dobry wpływ.

Ja: Jeździłeś na różnych koniach czy widzisz jaką różnicę między Moonkiem a innymi?

Michał: Moonshine jest zdecydowanie koniem, który pozwala nawiązywać rywalizację z najlepszymi zawodnikami w Polsce a być może i niedługo w Europie. Swoje umiejętności aktualnie szlifuje trenując pod okiem Pawła Spisaka, wielokrotnego uczestnika Igrzysk Olimpijskich, multimedalisty Mistrzostw Polski.

Ja: W zeszłym roku w maju podczas majowego festiwalu jeździeckiego w Baborówku CIC3* na krosie mieliście upadek, na chwile przed tym jak spiker mówił o Tobie: “…młody polski zawodnik z dużymi predyspozycjami na przyszłość…”, co się stało? Czego Cię ten upadek nauczył?

Michał: Każdy popełnia czasem błędy. Zaliczyłem upadek razem z Moonkiem na stosunkowo łatwej przeszkodzie blisko mety próby terenowej. Dzięki opiece weterynaryjnej i fizjoterapeutycznej Moonshine szybko wrócił do formy, moje kości i ścięgna również się pozrastały. Takie wypadki zapadają w pamięć. 

Każda sytuacja uczy czegoś nowego: aby nie lekceważyć żadnej przeszkody, trzymać emocje na wodzy i nie dać ponieść fantazji.

Ja: Tak, ale jesienny Baborówek już był czysty. Pięknie przejechany na czysto kros, widziałam relację. 🙂 Michał, co w takim razie doradziłbyś osobom, które dopiero zaczynają? O czym powinny pamiętać?

Michał: Osoby, które zaczynają swoją przygodę z jeździectwem/sportem powinny zawsze otaczać się wykwalifikowanymi i doświadczonymi osobami. Zawsze należy pamiętać, że jeździectwo to współpraca z żywym zwierzęciem i należy robić możliwie wszytko, aby było to dla niego bezpieczne, zdrowe i przyjemne.

Ja: Bardzo mądre słowa, zgadzam się z Tobą w 100%, że współpraca między koniem a jeźdźcem jest na wagę złota. I niech to będzie puenta naszej rozmowy. Powiedz mi jeszcze na koniec: Co jest Twoim największym jeździeckim marzeniem? Zdradzisz rąbka tajemnicy?

Michał: Marzeń jest wiele, cel jest jeden. Igrzyska Olimpijskie! ,,Rzeczywistość jest z tej samej przędzy co i marzenia”

Ja: Oczywiście tego wszystkiego i jeszcze więcej Ci życzę. Będę trzymać kciuki !!!

fot. Uptown eventing