Jak to jest być zoofizjoterapeutą?

Jak to jest być właścicielem konia?

l
Beata Brzeziak

opublikowano 12.04.2023

 

Dziś będzie o nauce. Jak to jest być zoofizjoterapeutą? Jak to jest być właścicielem konia?

Człowiek podobno uczy się całe życie. Chyba nawet jest takie przysłowie. Od czasu zajęcia się zoofizjoterapią uważam, że chyba stałam się dla siebie samej masochistą. Nawet mi przez głowę nie przeszło ile się muszę uczyć. I dodatkowo podkreślę, NIE jest to zawód w którym można przestać się uczyć w którymś momencie. Nauka idzie do przodu, a w raz z nią idą odkrycia naukowe i powstają nowe procedury rehabilitacji.

Kiedy zaczynałam w 2016 roku, fizjoterapia zwierzęca raczkowała w Polsce. Poniekąd wiele protokołów rehabilitacji, ja i inni fizjoterapeuci zaczynający wtedy, tworzyli na zasadzie własnych doświadczeń.

Owszem skończyłam szkołę fizjoterapii (kilka miesięcy nauki), jednak to był dopiero czubek góry lodowej. Wtedy o studiach zoofizjo można było pomarzyć. Zoofizjoterapia to ogromnie szeroki temat. To nie tylko wiedza z zakresu samej fizjoterapii, ale także trochę kowalstwa, psychologii, behawiorystyki, treningu, pasowania rzędu itd.

To ogromna ilość oddzielnych kursów tematycznych i tu na te chciałabym zwrócić twoją uwagę. Kurs, owszem może być pełen merytoryki, ale jedno to go odbyć a drugie to przyswoić sobie zakres materiału z niego i to przepraktykować. Dla przykładu, po odbyciu swojego pierwszego kurs terapii czaszkowo – krzyżowej koni, który nota bene składał się z kilku zjazdów, po jego zakończeniu przez kolejne 3 miesiące pracowałam tą techniką pro bono, aby się poczuć w tym pewnie. Być w porządku przed sama sobą w stosunku do klientów, że wiem co robię.

terapia czaszkowo - krzyżowa historia

U mnie z ważnych i szerszych kursów po drodze stanęła jeszcze osteopatia. To trochę smutna historia wtedy dla mnie, jak uważałam na początku. A to dlatego, że powstała w Polsce Szkoła Osteopatii Zwierzęcej trzyletnia, która z powodu pandemii pozwoliła mi odbyć tylko półtora roku nauki. Szkoły nie reaktywowano. Wówczas przepełniał mnie ogromny żal do sytuacji. Tyle czasu poświęciłam na naukę, na praktykowanie i cóż na próżno? Nie zostałam osteopatą.

Miałam natomiast szczęście, że wśród moich końskich podopiecznych jedna z właścicielek jest lekarzem. To ona przemówiła mi do rozumu! Zwróciła mi uwagę, jak bardzo zmieniło się moje podejście i sposób pracy oraz spojrzenie na problem zwierzęcia. Pamiętam, dodała mi wtedy skrzydeł. To była dla mnie ważna rozmowa. W sumie poznałam osteopatyczne techniki wisceralne czy mięśniowo – powięziowe. Poznałam też zasady osteopatii. Stałam się fizjoterapeutą o osteopatycznym podejściu. Zgłębiałam ten zakres wiedzy dalej, kolejna książka, kolejny webinar.

Jak szeroko można iść w tej nauce, w poszerzaniu wiedzy? Bardzo szeroko. Kolejny krok, wciągnęła mnie psychosomatyka oraz relacje koń – właściciel / właściciel – koń. Poniekąd to powód mojej dwuletniej nauki terapii czaszkowo – krzyżowej ludzi. Kolejne wieczory przesiedziałem nad książkami i praktykowanie terapii na ludziach. Teraz mogę zająć się i koniem i człowiekiem i ich relacją. Uważam, że rozwój jest dobry, jeśli tylko sprawia przyjemność i satysfakcję.

 

Zoofizjoterapia to praca wymagająca ogromu pokory dla każdego przypadku.

Bo tu nie ma reguł, trudno o jeden i ten sam protokół dla danej jednostki chorobowej. Mogą być podobne, ale nie koniecznie takie same. Każdy koń jest inny, ma inne życie, inną genetykę, inaczej jest użytkowany. Dlatego trzeba być elastycznym i wiedzieć jak ten protokół modyfikować, aby było dobrze.

Kiedy ja zaczynałam, weterynarze patrzyli na masaż konia z ogromnym zadziwieniem i często z dezaprobatą. Obecnie jest czymś normalnym i sami go zalecają. Form masaży, czy mówiąc ogólniej terapii manualnych jest cała gama i tu też uważam, należy do ich stosowania podchodzić z pokorą i szerszym spojrzeniem na konia. Przy okazji dziękuję każdemu lekarzowi weterynarii, który współpracuje z fizjoterapeutą. Tak naprawdę współpraca dla nas wszystkich zajmujących się końmi – najważniejszy lek. wet., a dalej kowal i fizjoterapeuta może być kluczowa dla osiągnięcia pełnego sukcesu, a jeszcze podkreślę jeśli do tego dołączy się świadomy właściciel to już pełnia szczęścia współpracy i możliwości.

Rozwój wiedzy o koniu (jego ruchu, budowie itp.) pozwala, też Tobie – właścicielu konia na zachowanie jego zdrowia w dłuższej perspektywie. Co za tym idzie dłuższego użytkowania konia. I tu powstaje pytanie. Czy właściciel konia powinien się szkolić? Uważam, że TAK.

Mamy możliwości i narzędzia, aby konie żyły dłużej. Obecnie wiek 30 lat dla konia staje się normą. Kluczowe jest jednak, aby te dalsze lata były „dobre”.  Jak to osiągnąć? Uważam, że wraz z zakupem konia powinnaś sama przed sobą zobowiązać się do zapoznania się z chodźmy podstawową wiedzą o koniu.

”przepona
 

 

Przypomnę Ci początkowe zdanie:

„Człowiek uczy się całe życie”.

Dla Ciebie, właścicielu konia przygotowałam możliwość szkolenia. zobacz tu … mam nadzieje, że spotkamy się na takim szkoleniu. 

Obserwuj swojego konia !!!

 

„Aby MARZENIA / PLANY mogły się zrealizować, muszą nabrać mocy sprawczej, a tej mocy nabierają, kiedy je sobie zapiszemy.”

Według badań to co zapisujemy ma większą moc sprawczą. Co oznacza, że ma większe szanse zostać zrealizowane.

Workbook “Mój Plan kondycjonowania / rehabilitacji konia”

Plik pdf „Workbook na 3 miesiące” oraz „Workbook na 12 miesięcy” plus plik pdf „Jak posługiwać się Workbookiem?”